To zdjęcie zakosiłem z fajnego profilu na stronie facebooka, a oni zakosili z hydralu. Juz dawno nie widziałem fajniejszego. Breslau jara sie latem na początku wieku, a laski w Morskim Oku wyglądają jakby ich stroje kąpielowe niczym nie różniły sie od ich ciuchów. Pewnie jest ze 25 stopni. Dziwne jest to, że w wodzie siedzą tylko kobiety i dzieci. Faceci dumnie siedzą w sianie i pocą się w marynarkach. Wszyscy wystrojeni jak cham na szczepienie. Jedyną rzeczą wierzchną jaką godnym było zdjąć zdaje się kapelusz. Tak bawił sie Wrocław 100 lat temu. Nie to co teraz. Wódka za parawanem i czapki na głowie a la Pudzian. Chłopaki z dziarą tygrysa na ramieniu i laski w strojach w panterke. Drapieżniki kurwa! Syf z grilla i kiepy w piasku. Wrzuciłem to zdjęcie, bo według prognozy pogody to już naprawde ostatnie podrygi lata. Troche smutno ale co zrobić. Trzeba będzie sie chować do wrocławskich nor - jak to w sumie kunie przystało. Tylko gdzie?
Paradoksem wrocławskiego życia nocnego (przynajmniej wśród ludzi których znam) jest to, ze mimo wielu miejsc do których można iśc, wszyscy i tak idą do szajby albo przedwojennej... na bibe do kawiarni lub baru z wódką? A biby, które są spoko albo przynajmniej zapowiadają się spoko, kończą się szybko bo to nie zajawa grać dla 4 osób w klubie. I jak tu żyć?
Spotkałem Were w niedziele i wymyśliliśmy, żeby stworzyć jakiś oddolny front vel lobby ludzi którzy odmawiają iśc do szajby jako jedynego fajnego miejsca w tym mieście i bedą promowały inne miejsca i inne biby - bo one są. Nie może tak być, że dobre chłopaki grają impreze i nikogo tam nie ma a na dziedzincu szajby jest jak przed Wall Martem w dniu premiery nowego Ipada.
Martyna też ma nie gupi pomysł. Powiedziała mi ostatnio: "Ej, choć zbierzemy się całą grupą i zaoferujemy jakiemuś klubowi to, że będziemy do niego przychodzili. No przecież nie zlekceważą oferty 50 osób, które chlustają 3 razy w tygodniu..." No chyba nie.
Paradoksem wrocławskiego życia nocnego (przynajmniej wśród ludzi których znam) jest to, ze mimo wielu miejsc do których można iśc, wszyscy i tak idą do szajby albo przedwojennej... na bibe do kawiarni lub baru z wódką? A biby, które są spoko albo przynajmniej zapowiadają się spoko, kończą się szybko bo to nie zajawa grać dla 4 osób w klubie. I jak tu żyć?
Spotkałem Were w niedziele i wymyśliliśmy, żeby stworzyć jakiś oddolny front vel lobby ludzi którzy odmawiają iśc do szajby jako jedynego fajnego miejsca w tym mieście i bedą promowały inne miejsca i inne biby - bo one są. Nie może tak być, że dobre chłopaki grają impreze i nikogo tam nie ma a na dziedzincu szajby jest jak przed Wall Martem w dniu premiery nowego Ipada.
Martyna też ma nie gupi pomysł. Powiedziała mi ostatnio: "Ej, choć zbierzemy się całą grupą i zaoferujemy jakiemuś klubowi to, że będziemy do niego przychodzili. No przecież nie zlekceważą oferty 50 osób, które chlustają 3 razy w tygodniu..." No chyba nie.
Sproboje skomentowac... pomijajac to, ze niektore osobniki z naszego stada powinny dostac bana na wspolne nocne eskapady na jakis czas, to bede wszystkich mocno namawial do zmiany swoich nudnych przyzwyczajen, a lazenie po wyzej opisanych miejscowkach bede uwazal za kleske nieogaru i zwyzywam przy najblizszej okazji. Akcja we wersji roboczej ma sie nazywac 'sram na szajbe' i juz wiadomo o co chodzi. Miasto dwudziestudziewieciu dyskotek samo sie nie zmieni, trzeba mu niestety pomoc. Tak sie wogole czasem zastanawiam, gdzie chowaja sie ci wszyscy ludzie, ktorzy wyswietlili sie na rooftopie u Lewego? Bardzo podoba mi sie zalaczony obrazek. Z podrowieniami. Were.