0

it's real rabbit. i also have fox and rakoon

mój tato korzystając z dość pokaznego zasobu staropolskich mądrości, które magazynuje w swojej głowie rzekł mi ostatnio: kto nie ma miedzi - ten w domu siedzi. i to przysłowie objęło oficjalny patronat nad moim życiem ostatnimi czasy. jest zimno, nie ma ciapy i jak boga kocham juz dawno tyle nie siedzialem w domu jak w styczniu i na początku lutego. jest ładnie ale chyba mróz mnie wkurwia i nie chce nawet podejmować próby spotkania się z mrozem na twarzą w twarz. jakbym miał szersze kaloryfery na chacie, to wzorem mojego kota byłbym zdolny położyć się na nim i tkwić tam do wieczora. nie podoba mi sie do konca ta zimowa hibernacja ale chyba wychodzi mi to na zdrowie. w końcu odpaliłem website, troche czytam, zabieram brytyjskiemu przemysłowi fonograficznemu sporo ich owoców i długo śpię. wiem, ze to ostatni miesiąc siedzenia na dupie. bo jak w marcu sie zacznie to nie wydostane sie z turystyki az do listopada. a propos turystyki, dostałem właśnie zajebistą pracę przy Euro. Mam do ogarnięcia grupę sponsorską za dobre siano. Chyba najlepszą zaletą tej pracy jest to, żę wszystkie mecze rozgrywane we Wro obejrze na żywo z jakiejś cwanej loży i jaram sie jak dziecko. pow! ale o tym kiedy indziej.

Weekend był luźny. Siedziałem w domu. Na szczęście nie swoim. Piątek u kodźiro i brendy. Dużo muzyki, jakieś małe granie amatorskich setów, gotowanko, rummikub. Relaks jakiego trzeba. I jak już wydostałem się z domu, to znowuż bardzo nie chciałem do niego wracać. Zadzwonil szczepan. Zapraszał do siebie na zabawe (w domu). Mieszkanie szczepana to moje drugie ulubione mieszkanie, w którym przebywam dość sporo. Oprócz tego że mają na chacie jakieś 12 stopni... Generalnie chłopcy jak zaciskają pasa na zime, to robią to z przytupem. Trudno czasem wysiedzieć dłużej na kanapie, bo stopy się wyziębiają. No i filmu bez śpiwora też raczej sie nie da obejrzeć. Zimowe realia wrocławskich kamienic. Do szczepana w kazdym razie dotarłem późnym wieczorem. W środku same typy, żadnej dziewczyny. Na stole dużo wódki, zbyszko 3 cytryny, smalec w słoiku i dużo zjedzonych deserów czekoladowych zapchanych kiepami. W takich mieszkaniach bardzo łatwo wydedukować dominację meżczyzn. Lubie ich chate, bo ma dużo funku. wielka jak hala sportowa. Okna wieksze od szafy 3-dzrwiowej, zdobione sufity, najbardziej wieśniacka kuchnia jaką kiedykolwiek widziałem. Taka z lat 90. Najgorsze płyty wiórowe zbite w półki i oklejone taką okładziną co udaje marmur. Jaram się. Zatem sobota stanęła pod znakiem spektakularnego melanżu, durnych gadek, słuchania hemp gru i zipery przemieszanej z vengaboys i grania w piłkarzyki, które mają na chacie i w sumie wyszło tak, ze jak wyszedłem w piatek z chaty, to wróciłem do niej pare godzin temu (w sensie poniedziałek). Ale to był dobry weekend i nie przegiety melanżowo. Teraz mogę sobie wrócić to pracy. W domu...