rap kat

nowy rok witałem w rabce. po raz drugi z rzędu, a po raz czwarty z rzędu był to nowy rok witany ze snow nation. wszystkie sylwestry z moim braciakiem były dobre, więc o ten zbytnio sie nie martwilem. tym razem było troche inaczej, bo było mało znajomych i dużo pobocznych wrocławskich ekip. skład liczący około 60 osób. wszyscy wyglądający na melanżowników. nadwornym grajkiem w tym roku był mój człowiek tesko więc o jakość muzyki też nie miałem co sie martwić, bo ja sie zawsze lubie  sie bawic, kiedy on gra. przyjechalem z magdą jej kremowozem 30.12. Rabka zastała nas wiosenną pogodą i choć bylismy 30km od Zakopca, to śniegu nie było ani grama i wcale nie żałowałem, ze nie zabrałem ze sobą sprzętu. w pierwszy dzień zrobiliśmy tradycyjnego grilla pod drewnianym dachem z hamburgerami z rusztu. na szczęście pogoda nas przyjemnie zaskoczyła bo tego wieczoru zaczął padać śnieg i tak padał przez całą noc. zatem poranek sylwestrowy zastał nas z przyjemną 15cm warstwą śniegu i nareszcie poczułem się jak na wyjeździe w górach. o samym sylwestrze cóż tu opowiadać. potężna najebka wódką i łiski. impreza w stylu PRL. ludzie wzieli to sobie do serca, bo było pare naprawde dobrych kreacji. moimi faworytkami były magda i marta z bielska białej. jedna przebrana za krysie z dancingu w niedopasowanej kwiatowej sukience i  torebce na długim łańcuszku i obciachowych pantoflach na stopach. druga za to przebrana była za jole z wakacji w bułgarii w kolorowym stroju i eleganckich okularach przeciwsłonecznych. tesko spisał sie na medal, bo nawalił się wczesnie, a ja najbardziej lubie jak tesko gra nawalony. nie zszedł z decków do 4am i popisywał się dobrymi szyderami w stylu bananowego songu. tej nocy wszyscy sie przy tym bawili jak złoto. następny dzień to późne śniadanie od Pani Czesi (ona chyba faktycznie tak sie nazywała). Ta pani jest super miła, bo zawsze przychodzi do stolika i przynosi ciepłe posiłki i miło sie uśmiecha. Pewnego razu wprowadziła nas w stan konsternacji, kiedy zapytała zawadiacko "Panowie, macie parówki?" Wszyscy zgodnie odpowiedzieliśmy, że mamy choć nie wiem czy gadaliśmy o tych samych parówkach. Pierwszy stycznia przeszedł więc na spokojniej. Było frisbi na śniegu i jakaś mała koszykówka z młodymi od kopra. Wieczorem tradycyjnie zagraliśmy w mase gier planszowych od rummikuba poczynając, na tabu kończąc. Drugi stycznia zastał nas prędko i trzeba się było zawijać. Rabka pożegnała nas temperaturą 12C i słońcem takim, że w furze siedzieliśmy w okularach przeciwsłonecznych. Bardzo ładnie to wszystko wypadło. Jaram się. Wiec oby 2012 był też taki pogodny. Bo inaczej w ryj.

0 komentarze:

Prześlij komentarz