bardak na wtarom etaże

mało rzeczy ucieszyło mnie bardziej w 2011 od organizacji "bałaganu na strychu". impreza odbyła się już dawno ale chce o niej krótko napisać, bo naprawde dumny jestem z tego jak wyszła. To była kolejna odsłona sezonu grzewczego, która przebiła oczekiwania wszystkich. Organizowana w ekspresowym tempie i angażująca więcej pomysłu niż pieniędzy udowodniła, że we wrocławiu da się dojebać elegancką bibe-petarde, której nikt w berlinie by się nie powstydził.

8 grudnia udało się dogadać z miłą Asią na wynajęcie Studia BWA. Impreza miała sie odbyć 17.12 w miejscu marzenie. Ponad 300m2 na drugim piętrze w praktycznie pustej kamienicy w samym środku miasta. Miejsce dla wielu nieznane. Stare drewniane deski na podłodze i jedna wielka przestrzeń, z którą można było zrobić wszystko. Szybki ogar line-upu nastąpił w jeden dzien. Na szczęscie nasi lokalni koledzy-faworyci mają w sobie dużo entuzjazmu do podpinania się do takich eventów. Byli:  QTV, Pączek i Kazula - wystarczająco żeby dopaprać piękną dyskotekę. Bary i szatnie budowaliśmy w dzień imprezy. Skorzystaliśmy z dużej ilości mebli z magazynu BWA i zrobiliśmy całkiem przyjazną przestrzen z tej galerii. Ściągneliśmy z makro 100 kilo lodu ze stoiska rybnego, bo nie było w czym chłodzić alku. Wrzucaliśmy więc browary i wódkę do wanienek do kąpania dzieci zalanych wodą i wypełnioną lodem. Wódka za 5zł, browar za 6. Nikt nie mógł marudzić, że za drogo. Zaczeliśmy o 22. Po godzinie było 100 osób. O Północy było 220. Event postawiony tylko na fejsie urósł w przeciągu paru dni. Frekwencja była potężna. Kodziro 2 razy jeździł do tesco, bo zaczynało brakować nam alkoholu. W środku nocy wyszedłem zobaczyć co się dzieje na parkiecie i zachciało mi się płakać ze szczęścia. Widziałem Kazule grającego dla jakichs 200 osób tańczących na zapchanym parkiecie. W całym pomieszczeniu było wtedy już lekko ponad 300 osób. Wszyscy uradowani, tańczący i ciepło przyjmujący każdy zagrany numer. Na ścianie wizualki z filmu dokumentalnego o ocenie, którymi jarali się wszyscy. Zajebisty humbak pływający nad głową Pączka wyglądał ekstra . Pączek położył monetę na igle, żeby sprawdzić jak drży sala. Moneta przekoczyła z orła na reszkę. Nice! Stara, wysłużona niemiecka podłoga od basu i ilości osób w nią tupiących chodziła w każdym kierunku. Piękne, nic więcej nie da się powiedzieć. Wtedy byłem w sumie zesrany ze strachu, bo ja naprawde bałem się zlądować na pierwszym piętrze. Na klatce schodowej zaś armia ludzi próbujących wejśc do środka, kiedy od długiego już czasu przestaliśmy wpuszczać. Tańczone było ponoć do 6am. Ponoć, bo ja o 4.30, jak zaczęło się robić luźniej zacząłem pić nieśmiałą wódkę ze wszystkimi znajomymi. Skończyło sie urwanym filmem i 2 godzinnym snem na fotelu koło żula, który władował się do środka klubu i zasnął koło mnie nie zauważony przez nikogo!

Następny dzień, to powrót do BWA na mniej szczęśliwą część organizacji imprez. Sprzątanie. Przyszliśmy tam we trójkę. Ja, Pefex i Kodziro i przez pierwsze 2 godziny nikt nie był zdolny kiwnąć palcem żeby cokolwiek posprzątać z tego bajzlu. Siedzieliśmy i czekaliśmy aż samo się ogranie ale niestety nic takiego nie nadchodziło.

Przy całej zajawie sporo też stresu się nabawiliśmy przy robieniu tego całego bałaganu na strychu. Zaczeło się od pożyczonego transportowego busa, który wzieliśmy od jednego ziomeczka. Przez cały weekend stresowałem sie, ze przetarłem mu cały bok, bo wgniecenie i rysy wyglądały dziwnie świeżo. Przy zwrocie okazało się, że jednak to nie my. Jednak hitem były skradzione obrazy! W jednym z pomieszczeń galerii wisiały zajebiste obrazy. Takie szablony drukowane na płótnie. Cala seria, chyba 8 sztuk. Street artowy styl. Fajnie komponowały się na ścianie, wisiały wysoko więc zdecydowaliśmy się ich nie ściągać wierząc, że nic im sie nie stanie. No i się kurwa przeliczyliśmy. Wszystkie obrazy zniknęły i Aśka z BWA raczej nie była z tego powodu zadowolona. Na szczęście potęga facebooka jest wielka. Puściliśmy list gończy za kimś kto je sobie przywłaszczył i po 2 dniach do BWA zawitał opatulony w szaliki typ, ktory zostawił karton, a w nim wszystkie obrazy! Cwaniura. Do tej pory nie wiem jak przy takiej ilości ludzi udało mu się najpierw zdjąć, a potem wymknąć z 8 obrazami i być niezauważonym przez nikogo. Z resztą nieważne. Najważniejsze jest zakończenie. A los okazał się być dla nas łaskawy. Bałagan na strychu jest dla mnie wydarzeniem muzycznym grudnia we wrocławiu i jaram się, ze we 3 udało sie nam go zrobić, bo zrobiliśmy ją 100% po swojemu, a breslau to kupił. jaram się, ze breslau kupuje takie rzeczy.

2 komentarze:

  1. Anonimowy pisze...:

    Podkręć volume, tak było za ścianą, za która było grane. Wyszedłem coś ogarnąć i na powrotnym, zastało mnie to o co słychać. Bałagan na strychu petarda! :)

    http://najlepszy.tumblr.com/post/15308021939#disqus_thread

  1. Pan Mateusz pisze...:

    woooooow. człowieku straszne karczowanie lasu! dzieki were, ze jestes jedynym, który udokumentował tym niesamowitym filmem, ze tam było zajebiście.

Prześlij komentarz