Violetta Villas on the mic

I jeszcze wracając do spraw domowych. Największą mam polewke z domowej zwierzyny. Moja rodzina lubi jak coś biega lub skacze po chacie. Zawsze miałem coś co sie ruszało. Za gnojka moimi chomikami mógłbym na pare tygodni zaopatrzyc sklep zoologiczny. Ale tak naprawde zawsze najbardziej przywiązany byłem do jednego, a mianowicie psa Etny, która w najbardziej godny sposób odeszła od nas po 15 latach fantastycznej współpracy 01.01.2011. RIP Etna, byłaś najlepszym psem. W ogóle Etna przyjechała jeszcze z Podlasia. Starzy kupili ją mi i braciakowi na następny dzień po śmierci czterystadziewiedziesiątegoósmego chomika. Zapłakani i w żałobie wyprosiliśmy rodziców o zakup zwierzęcia, które pociągnie więcej niż 8 miesięcy...  I tak sie Etna pojawiła. Ale Etny już nie ma, natomiast wysoka ilość domowego zwierzyńca dalej jest domeną tej rodziny.

Są szynszyle, ryby i świeżo ogarnięty kot. Z tych trzech chyba tylko ryby mnie nie wkurwiają, bo oficjalnie uważam, że reszta ssie pałe big time.

Rzecz o szynszylach




Sztuk posiadam dwie. Ten szary to Vienio, ten biały Pele. Do tej pory żałuję dnia, kiedy postanowiłem z bratem je przyjąć jako podarek od naszej koleżanki karoliny 8 lat temu. Karolina chodowała te szczury na chacie i sprzedawała sklepom. Te dwa to prawdopodobnie jedne z ostatnich, które oddawała, kiedy likwidowała hodowlę, żeby zająć się jakimiś mądrymi rzeczami. Mieliśmy małą siostrę, więc pomyśleliśmy, że to spoko pomysł mieć je na chacie. Problem z nimi polega na tym, że siedzą u nas na od 8 lat i nic sie z nimi nie da zrobić. Szczura można se dać na łape i chodzi. Rozróżnia właściciela, ogarnia sobie jakieś zabawy... A szynszyle to jakiś dramat. Tyle lat i one nie kminią, że nie należy sie nie bać osoby która co pare dni cie karmi od zawsze. Nie da sie tego wyjąć poza klatke, bo ich jedynym pomysłem na życie jest obgryzanie kabli i rogów od książek.
Tak w ogóle zdjęcie powyżej mogłoby również być filmem. Bo gdyby kręcić je przez 3 godziny, to one nie zmieniłyby pozycji. Siedzonka i mulonka w najgorszym wydaniu. Ładne są, zgadzam się ale nie wiem kto wymyślił, żeby je sciągnąć do Europy. Tak w ogóle to dwa samce. Podejrzewane są o gejoze ale nigdy nie widziałem. Czasem wydają dziwne dzwięki ale może głośno ziewają albo coś. No w każdym razie żadnego z nich pożytku. Uruchamiają się w nocy, bo to wieczorowe zwierzęta. Wtedy ogarniają misję dnia. Mianowicie w klatce mają taką deskę, na którą można wskoczyć. Jest to sprawa mocno rozrywkowa, bo przecież można na chwile choć wskoczyć na nią i pomulić gdzie indziej, niż w tych jebanych trocinach na poziomie zero. Zatem w nocy wskakują na tę dechę i... obgryzają ją. Jak durnym trzeba być zwierzęciem, żeby samemu psuć sobie najlepszą rozrywkę jaką sie ma. To takie Hemp Gru HWDP stylówa troche, żeby łamać ławki na którch zipujesz pod podstawówką na kwadracie... A że zęby mają molibdenowe to dają radę z tym obgryzaniem i co jakieś 3 miechy trzeba im załatwiać nową dechę, bo przegryzają ją całą i spadają z impetem na dół. Damn ale to słabe. Spać sie przy nich nie da, bo jak w nocy cisną na 2 fronty z tym drewnem, to kurna jak w tartaku. To jedno z tych zwierząt, które po prostu sie panu bogu nie udało. Coś jak Grecy. Szkoda tylko, ze to podobno potrafi życ parenaście lat! Wprawdzie krócej od Greków ale to i tak kawał czasu. Ciąg dalszy zwierzyńca wkrótce.  

O. A tak wygląda deska. Obgryzanie in progress. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz