nie jesteśmy randomową firmą ścigającą tornada...

z ciekawości sprawdzałem dziś czy są jakieś firmy turystyczne, które wykorzystują podobne "hasło reklamowe", co ja. w toronto jest taka. zajmują się ściganiem tornad w vanie i zgarniają pewnie za to dobre siano. niesamowite, na czym ludzie potrafią zarabiać pieniądze. w zakładce z ich referencjami od klientów jeden napisał, że to najlepsze śledzenie tornad, na jakim kiedykolwiek był. wow. czyli musial być tez na innych. nie do wiary. może ja też, jak bóg da, kiedyś uruchomie opcje podwodnego obserwowania wylęgu karpi w stawach milickich, to by była dopiero usługa. no w każdym razie dalej jestem miło podekscytowany byciem prezesem. mam nadzieje, ze zajawa nie zgaśnie w dniu opłaty pierwszego Zusu z własnej kieszeni. W każdym razie dużo sie dzieje i dotykam rzeczy, o których jeszcze 2 lata temu mogłem pomarzyć. Mam zajebiste obawy czy wszystko pójdzie po mojej myśli, bo wchodzę na naprawdę głęboką wodę i przyjmuje zlecenia, na które na chwilę obecną nie wiem czy nie jestem za cienki ale jak się uda, to będe z siebie dumny, bardzo dumny.

Tyle o biznesach. Tera życie. Jestem po pięknym weekendzie. Znowu zbyt ubarwionym kolorem wódki ale był aktywny i nie zarzuce sobie tego, ze bylem nudnym typem. W sobote i niedziele park południowy przez długie godziny. Dużo bieganego za frisbee, zbiórki towarzyskie, pierwszy grill. Jaram się pogodą. Wyrzuciłem już kurtkę w jakiś ciemny kąt przedpokoju i nie mam zamiaru juz nawet jej szukać. Jaram się centrum zagęszczonym ludźmi. Przeokrutnie jaram się, że dziewczyny nie noszą już tych czerstwych kozaków po kolana , bo ich nie znosze. W ogole dziewczyny są 100 razy bardziej spoko na wiosne, niz w zime. W sensie wizualnie. Wow, to było jedno z bardziej słabych zdan jakie napisałem na tym blogu...

Moje zauroczenie śródmieściem nie gaśnie. Byłem w tamtym tygodniu z agrem na jakimś lekkim spacerze po kwadracie. Obczajaliśmy dekoracje na bramach. Agro pokazał mi pare dobrych miejscówek, których nie znałem i powiedział, że na działkach obok był kiedyś targ z używanym sprzętami. Takie lokalne niskie łąki w środku działek. Rozgryzaliśmy też zagadkę torów prowadzących do jakiegoś budynku, którego już tam nie ma. Nie no, ta okolica urywa dupe. Barlickiego, Pestalozziego, Niemcewicza to okolice z kosmosu. Czuje sie jakbym nigdy nie mieszkał we Wroclawiu. Byłem na rowerze w sobote o 8 rano. Tam są 2 piekarnie w okolicy, do których "sie chodzi". Jedna na bema, druga - "dobry chleb" przy jedności. w obu kolejka po ten chleb wychodziła na ulice i myśle, ze spokojnie stania tam było na jakieś 10 min. lubie te cwane warzywniaki, w których zawsze spotkasz tą samą mordę wąsatego typa za ladą albo pyzatej miłej pani w innym. Mają tam wszystko. Czarną rzepę, lubczyk i inne rzeczy których nie wiem do czego dodać. Nawet trawe cytrynową mają. Kurwa, trawe cytrynową? Kto tego używa na Ołbinie? Bo chyba te chlory z okolicy nie gotują sobie zupy tajskiej do harnasia i szlugów route 66, które zdają się być dietą większości mieszkańców. wow

W ogole gotowania teraz nie ma konca. Mam kuchnie gazową i 9 miechów w plecy w gotowanku. mam zajawe na polskie dania niskobudżetowe. marchewka z groszkiem, klopsy, rosół z kury wiejskiej. na dania z trawy cytrynowej przyjdzie jeszcze czas.

aha. w sobote byl ostatni rap szalet w klubie. ciesze sie ze juz za miesiac wynosimy sie w plener. królem tego wieczoru był anton, który najebany spadł z samej góry, gdy chciał zjechać na poręczy i spadł na jakieś kartony, które prawdopodobnie uratowały mu życie. anton wyszedl ze szpitala tej samej nocy nie doznając nawet najmniejszych obrażeń ciała. najebane typy to dopiero potrafią spadać na miękko.

0 komentarze:

Prześlij komentarz